Ciągle słyszymy o jakiejś postkomunie, która walczy z "patriotyczną władzą", którą niby reprezentuje PiS na czele z panem Kaczńskim. I w tym przypadku mam pewien absmak, bowiem pan Kaczyński studia kończył w tym PRL-u. Podobnie panowie Kuchciński, Terlecki i Karczewski, i cała plejada ludzi, którzy całą młodość spędzili w tym komunistycznym reżimie. Czy to nie jest postkomuna w tym rozumieniu, który lansuje skrajna prawica? Nikt mi nie wytłumaczy, że nie jest postkomunistą prok. Piotrowicz, który nie dosyć, że oskarżał w stanie wojennym to na dodatek był członkiem egzekutywy KW PZPR. Czy lepszy jeszcze potrzebny przykład człowieka umoczonego w tamtym ustroju po czubek głowy? I mimo to akolici pana Kaczyńskiego to innych nazywają postkomunistami.
Jak na to wszystko popatrzeć to tylko menele z nizin społecznych w PRL-u są wg PiS-u prawdziwymi patriotami. Nie uczęszczali do szkół, nie pracowali, czyli działali w całkowitej opozycji do ówcześnie rządzących. Może trochę ci ludzie donosili, bo potrzebny był jednak jakiś grosz, ale można to wytłumaczyć nieświadomością, jak tłumaczy się obecny ambasador w Berlinie o pseudonimie "Wolfgang". A skoro jest tym ambasadorem, to można domniemywać, że dla pewnej grupy osób, którzy zadeklarują miłość do partii pana Jarosława, takie życiowe potknięcie będzie zapomniane. O, co innego pan Wałęsa! Ten elektryk z zawodowym wykształceniem (trzy klasy zawodówki) musiał wiedzieć, co robi, i że za tę zdradę kiedyś odpowie. Nie jest ważne jego dalsze życie - jego winą przede wszystkim jest to, że ośmielił się usunąć ze swojej świty braci Kaczyńskich. A to już prawie zbrodnia. Co za krótkowzroczność tego elektryka, który nie dostrzegł żoliborskich geniuszy.
Jak człowiek usłyszy dzisiaj, że postkomuna nadal rządzi w Polsce, to mamy za przykład tych wszystkich rządzących, którzy w PRL-u kończyli studia, budzili się w stanie wojennym w południe i chwalili Lenina w pracach doktorskich. To prawdziwa postkomuna!
